|
|
|
|
|
|
|
|

A gdyby tak znaleźć miejsce
I skryć się na jakiś czas,
Nie bać się nigdy więcej,
By nic nie martwiło nas,
Wyrzucić z serca troski,
Poznać radości smak,
Snuć pozytywne wnioski,
Poczuć problemów brak,
Mieć uśmiechniętą buzię,
Spokojny serca rytm,
Żyć na tak zwanym luzie,
Nie martwić się o byt,
Nie walczyć z problemami,
Marzyć i spełniać sny,
Zostawić zło za nami,
Tego chcę ja i Ty.
Jeśli to miejsce znajdę,
Przysiądę na chwilę tam,
Zaznaczę wyraźnie drogę,
To miejsce potrzebne jest nam...
A ja już marzę o wiośnie. Słońcu w oknie zamiast budzika, gdy z blaskiem pierwszych promieni zmęczenie i senność znika.
A ja tęsknię za kolorami.
Dość bieli mam i szarości, pól pustych dawno zoranych traw suchych i drzew nagości. A ja dość mam ciszy zastygłej w tafli jezior i soplach lodu. Wszechobecnego wokół bezruchu, przenikliwego dla duszy chłodu.
A ja pragnę już dni cieplejszych.
Śpiewu ptaków przy rannej kawie, bazi na wierzbie, kotów na płotach, morza stokrotek w zielonej trawie.
A ja chciałbym o zimie zapomnieć.
Niechaj zabiera swe suknie białe.
Pewnie za rok i tak tutaj wróci.
Dziś nie żałuję jej wcale Miłego dzionka zycze:)
//Irena Free//
TAM GDZIE POLA NIEBA SIĘGAJĄ
"Gdy księżyc wpina gwiazdy we włosy
i cichną dokoła codzienne głosy,
do okna sen na paluszkach podchodzi
i za sobą po górach zielonych wodzi.
Gdzie pola nieba sięgają ,
a chochoły słomiane ramiona wyciągają,
gdzie ubrane w chusty stogi siana
będą tańcować wzdłuż łąk do rana.
Gdzie domy kolorem się uśmiechają,
a przyjaciół przydrożne Madonny witają.
Tam za dnia szukaj słonecznych promieni.
Może tam los Twój na lepsze się zmieni ...?"
/z netu/
Czy to już wiosna puka do drzwi?
Czy memu sercu za nią się ckni?
Gdy rano okno odsłaniam mili widzę za nim pełno srebrnych motyli
I słyszę ptaki tak śpiewające czy to skowronek? czy słowik na łące?
Mały przebiśnieg z ziemi wychodzi tudzież krokusik w krzykliwej modzie a ja z zachwytem podziwiam to cudo
Czy to już wiosna czy to ułłuda?
Wczoraj też ptaki kluczem leciały może im drogi się poplątały?
I słonko za oknem inaczej świeci widać też więcej dookoła dzieci
Czy to już wiosna? czy mi się śni?
Czy to też ona puka do drzwi?
Lecz gdy drzwi otwieram wreszcie wita mnie nadal mroźne powietrze i zimnym deszczem smaga mi twarz kochanawiosno czy nadszedł twój czas
Kiedy spotykasz miłość, to idzie powoli drogą,
A za nią biegną ludzie i jej dogonić nie mogą,
Bo wciąż się potykają nie o tych ludzi, urzędy,
pracę, sprawy, sprawunki, nie wiedząc jak i którędy.
Kiedy spotykasz miłość, to zbiera kwiaty na łące,
A przy niej wesoło kicają szczęśliwe szare zające.
Kiedy spotykasz miłość, to autobusem jedzie.
Pyta, czy wolne miejsce, bo też by chciała siedzieć.
Siada, lecz nikt nie widzi, że oto miłość tu jedzie.
Ludzie przecież są wszyscy i tacy sami wszędzie.
Na swych przystankach ślepi wysiądą załatwiać sprawy
I wcale nie zauważą, że miłość jest innej barwy.
Bo kiedy spotykasz miłość, to patrzysz jej prosto w oczy,
A ona powoli jak zawsze do przodu cicho kroczy.
I nie rozgląda się wcale, bo zbiera grzyby w lesie,
A na gałęzi nad nią ptak jakiś głośno drze się.
Wzywa sobie żoneczkę, no bo on miłość widzi
I nie ma spraw, urzędów i się miłości nie wstydzi.
//autor nieznzny//

O Tobie mówi bajka
Mędrcy starożytni chytrze obmyślili, w jaki sposób można by ludziom mówić prawdę prosto w oczy nie robiąc tego w sposób grubiański. Pokazywali im dziwne lustro, w którym ukazywały się różnego rodzaju zwierzęta i dziwaczne przedmioty.
Był to widok zarówno ciekawy, jak budujący. Nazwali to "bajką". I zależnie od tego, czy zwierzęta zachowywały się głupio, czy też mądrze, ludzie musieli patrząc na nie myśleć przy tym: "To o tobie mówi bajka." W ten sposób nikt się nie mógł obrazić.
Weźmy więc taki przykład: Były dwie wysokie góry, a na samym szczycie każdej z nich stał zamek. W dolinie biegł pies obwąchując ziemię, tak jakby szukał myszy lub przepiórek, chciał zaspokoić głód.
Nagle z jednego zamku zatrąbiono obwieszczając, że czas zasiąść do stołu.
Pies pobiegł natychmiast na górę, aby przy tej okazji się najeść, lecz gdy był już w połowie drogi, przestano trąbić, a z drugiego zamku rozległ się głos trąbki.
Wtedy pies pomyślał: "Zanim przybiegnę, skończą już jeść, a tam się dopiero teraz zaczyna". Zbiegł więc na dół i zaczął się wspinać na drugą górę. Wtedy jednak druga trąbka przestała trąbić, a odezwała się ta pierwsza. Pies znów pobiegł w dół, a potem pod górę i tak biegał tam i z powrotem,
aż wreszcie ucichły obie trąbki i zakończono posiłek w obu miejscach.
Teraz zgadnij - co starożytni mędrcy mieli na myśli układając tę bajkę i kto jest tym głupcem, który biega aż do zmęczenia, ani tu, ani tam nic nie uzyskawszy.
Hans Christian Andersen

WIELKANOC
Radosnych Świąt Wielkanocnych
wypełnionych nadzieją budzącej się do życia wiosny
i wiarą w sens życia.
Pogody w sercu
i radości z chwil spędzonych w gronie
rodziny i przyjaciół.
Suto zastawionych stołów,
bogatego zająca oraz dużo wody w poniedziałek.
Wielkanoc -(( Krzysztof Kamil Baczyński))
Sklepienie - chwila - a niebo rozsadzi,
jest jak pierś w górach coraz szersza, niosąc
strumień biały, rzucony jak ogień z powały,
który jest słońca promieniem i głosem,
a w nim gołębie krążą znacząc ślady lotu
i jak pył w świetle cichym zmieniają się w złoto.
Takich świątyń gotyku jest w powietrzu wtedy
jak lśniących bąków, które krążą z bliska,
unoszących spalone wiekami szkielety
i spokojnych, wyniosłych jak nieba kołyska
na ziemi, gdzie pielgrzymem jest na placach ludnych
każde drzewo, a świętym każdy człowiek smutny.
Ten czas jak w chwilę grozy przemieni się? Znacząc
coś ponad ludzkie zgliszcza i twarze, co w głodzie
mają pozór stłuczonych kryształów i płaczą,
i jeszcze płaszcz gwardyjski z fantazją uniosą,
i jeszcze łzy kryształem, a krew nazwą rosą,
i jeszcze wznios ą ramię i nazwą kościoły,
choć im się zdają jakby z róż na poły
z krzyżami budowane.
O ty kraju! w tobie
ja znam za wiele oczu, które się dopalą,
nim w nich ogień poznają, gdy proch stoczy w grobie,
i zbyt wiele znam świątyń, które się rozwalą,
nim im świętość przydadzą jak koronę królom.
O ty kraju! ja jestem bólem twoim bólem
i krwią krwi twojej białej - pszenicy łanowej,
i krwi twej purpurowej, co jest w twojej mowie.
Więc znów ten czas powraca, a co z nim co? gdy ziemia
huczy w nim na kształt miecza i na kształt płomienia
jak z michałowych mieczów liść spadły jak z drzewa,
który na ziemię lecąc - pali, nie ogrzewa,
i wygania raz drugi, jak wtedy, z bram raju.
Tak nam przemienia ziemię i serca w tym kraju,
w którym wszystko zmienione na popiół - wytrzyma
i będzie jak czuwanie skutego olbrzyma,
i będzie, gdy zawoła czas i znów dorosną
nowe w czerwień jak zieleń drzewo każde wiosną.
Więc zawirują kształty najczystszych przeznaczeń,
które staną się światłem, chociaż są rozpaczą,
które wzniosą się z trwogi, bo w trwodze się staną
jedną z tych pięciu - odkupienia raną,
jedną z tych pięciu - co głowami płaczą,
jedną z tych pięciu - tą w serce zadaną.
I kto jest człowiek tylko i cierpiał w tej ziemi,
będzie skuty z jej śmiercią i jej przebudzeniem,
i choćby w niej umierał jak nędzarz - to zbudzi
po cierpieniu, w powstaniu powstawanie ludzi
i sam jak człowiek wzejdzie, i sam krew przebaczy,
bo wie, co znaczy skonać i cierpieć co znaczy.
I niech się święci w świetle wirowanie pyłu,
i niech się święci ten dzień, co jest miłość,
ten dzień, co niósł na sobie przez trumny i ruchy
złożenie w grobie ciałem, a wstawanie duchem.do gory
OPOWIADANIE WIELKANOCNE
((Paulo Coelho))
Wedle starej legendy dawno temu w pięknych lasach Libanu wyrosły trzy cedry. Jak wszyscy wiemy, potrzeba wielu lat, aby cedr wyrósł na potężne drzewo. Dlatego drzewa te przez całe wieki rozmyślają o życiu, śmierci, przyrodzie i ludziach. Owe trzy cedry były świadkami przybycia ekspedycji z Izraela wysłanej przez króla Salomona, później ujrzały, jak ziemia spłynęła
krwią podczas bitew z Asyryjczykami. Dane im było poznać Jezabel i proroka Eliasza, dwu śmiertelnych wrogów. Widziały, jak wynaleziono alfabet.
Pewnego dnia postanowiły porozmawiać o przyszłości.
* Po tym wszystkim, czego byłem świadkiem, chciałbym, by wyrzeźbiono ze mnie tron dla króla najpotężniejszego na Ziemi – rozmarzył się pierwszy z cedrów.
* Ja zaś pragnę stać się częścią czegoś, co przemieni na zawsze Zło w Dobro.
* Jeśli zaś chodzi o mnie, to chciałbym, aby ilekroć ludzie spojrzą na mnie, myśleli o Bogu – odpowiedział trzeci cedr.
Minęło jeszcze wiele lat, aż pojawili się cieśle. Ścięli cedry i statek powiózł je w odległe strony. Z drewna pierwszego zbudowano schronienie dla zwierząt, a z resztek zbito rusztowanie do siana. Z drugiego wyciosano zwykły stół, który trafił do rąk handlarza mebli. Na drewno trzeciego nie znalazł się kupiec, dlatego pocięto je i umieszczono w magazynie w jakimś wielkim mieście.
Nieszczęśliwe drzewa żaliły się: “Nasze drewno nie było dość dobre i nikt nie doszukał się w nas piękna, by je wydobyć”.
Czas mijał i jednej z wielu gwiaździstych nocy pewne małżeństwo, które nigdzie nie mogło znaleźć miejsca na nocleg, schroniło się w stajence zbudowanej z drewna pierwszego cedru. Kobieta krzyczała z bólu, aż wydała na świat dziecię i położyła je na sianie umieszczonym na drewnianym rusztowaniu.
Wtedy cedr pojął, że oto spełniło się jego marzenie – był to największy ze wszystkich królów na Ziemi.
Mijały lata, aż pewnego wieczoru, w skromnym domu, mężczyźni zasiedli wokół stołu wyciosanego z drewna drugiego cedru. Jeden z nich, zanim jeszcze wszyscy zaczęli jeść, wyrzekł słowa o chlebie i winie stojącym przed nim.
Wtedy drugie drzewo zrozumiało, że w owej chwili to nie kielich wina i kawałek chleba spoczywa na nim, ale dokonuje się pojednanie człowieka z Boskością.
Następnego dnia zabrano kawałki trzeciego cedru i zbito w kształcie krzyża. Porzucono je gdzieś, a w kilka godzin później przyprowadzono nieludzko poranionego mężczyznę, którego przykuto do jego drewna. Przerażone drzewo zapłakało nad barbarzyńskim losem, jakie zgotowało mu życie.
Zanim jednak minęły trzy dni, trzecie drzewo pojęło sens swego przeznaczenia – ukrzyżowany człowiek stał się rozświetlającym wszystko Światłem. Krzyż, zrobiony z drewna trzeciego cedru, z symbolu tortury przeistoczył się w symbol zwycięstwa.
Jak to zwykle bywa z marzeniami, wypełniły się sny trzech libańskich cedrów, ale nie tak, jak same drzewa to sobie wyobrażały.


Słabość wierszy
Nawet gdybym słowa ułożył najzgrabniej
do melodii wersy i rymy nakłonił
nigdy nie będą tak niezwykle powabne
jak po mojej skórze spacer twojej dłoni
Gdybym jakimś cudem zapach nadał wierszom
rozwiośnił, ukwiecił i z pięknem zjednoczył
tak, że z krytyką najsurowszą się zmierzą
nigdy nie zachwycą tak jak twoje oczy
Choćbym każdą zwrotkę ogrzał lipca słońcem
i świeżością obdarzył wiatru od morza
nie powiedzą tyle co usta twe gorące
z jaką łatwością moich pragnień gaszą pożar
//Autor: zaklinacz //
Baltissen Aleksandra
Przebiśnieg
Nigdy nie jest sam
biały kwiatek,
towarzystki - dodam,
kochany aniołek...
Z główką pochyloną
ciągle się naradza,
skupiony - inni piszą,
jak listy układa...
Rozsyła życzenia
płatkami śnieżnymi,
by samotność zniknęła,
pod listkami suchymi...
Grupą otoczony
kwitnie radośnie,
szczęśliwy - widzę,
gdy i Ty poczujesz wiosnę...
"Wiosna"
W kalendarzu wiosna nastała,
Za oknem śnieg wciąż pada,
Ironia losu bywa jak zniewaga.
Wiosna piękną porą roku bywa,
Jednak nie zawsze jest o nas troskliwa,
Nie zawsze bywa tkliwa i urodziwa.
Nie ważne, kiedy, ważne, że niebawem,
Ujrzymy wiosnę z jej zakwitającym kwiatem,
A tuż po nim przywitamy się z latem.
Każda pora roku jest pełna radości,
Lecz wiosna bywa ostoją w miłości.
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 8 odwiedzający (10 wejścia) tutaj!
|
|
|
|
|
|
|
|